Obrzędowość związana z narodzinami dziecka we wsiach gminy Czyże. Cz. 1 Ciąża

Kobietę w ciąży we wsiach w gminie Czyże nazywają „gruboju”. O poczęciu mówi się, że „baba zagrubieła”, o ciąży – „baba gruba chodit”. Np. w Klejnikach o kobiecie w ciąży mówiono, że jej „partuszok nastawiwsia”. Znalazło to odbicie w przyśpiewce z tej wsi:

Hulaj, hulaj krasawica

Jak partuszok nastawitsia (czyli jak już będzie w ciąży)

Jak partuszok opade (jak urodzi dziecko)

To wsio hulanie propade.

W kulturze tradycyjnej wierzono, że ważny jest sam moment poczęcia. W Zbuczu mówiono: „Kazali najhuorsz na Błahowieszczynie zagrubieje. Bo na Błahowieszczynie, każut, ptaszka hnizda ne wje. Nawet’ jak korowa bydłuje, to ne można na Błahowieszczynie”.

O dziecku poczętym w święto mówiono ironicznie „prazniczne ditia”.

Kiedyś pożądane były duże rodziny, dlatego przeciętnie w chacie było 3-4 dzieci, a nawet więcej – bywało, że 12. Ludzie sądzili, że szczęśliwsze są dzieci z dużych rodzin:

De doczok siem

Tam dolia usiem

A de doczka odna

To tuoj doli ne ma.

Jeszcze w okresie międzywojennym wysoka była umieralność dzieci, dlatego ludzie uciekali się do różnych praktyk magicznych. Udało się ostatnio usłyszeć w Zbuczu, że bywało, iż rodzice, którym umierały dzieci, brali za kuma pierwszą napotkaną osobę. Mówiono, że dziecko ochrzczone przez taką osobę, będzie żyć.

Jeszcze nie tak dawno temu ludzie na wsi bardzo negatywnie odnosili się do nieślubnych dzieci i ich matek. Motyw nieślubnego dziecka znajdziemy np. w pieśni sianokośnej ze Zbucza i Klejnik: „Bieł-mołodeć sieno kosit”, w której mówi się o wdowie z nieślubnym dzieckiem. Wdowa zwraca się do dziecka:

Czy mnie tebe hodowati

Czy mnie tebe utopiti?

Hodowati od ludi smiech

Utopiti od Boha hryech.

Nieślubne dziecko w badanych wsiach to „bastruk”. Mimo lekceważącego stosunku, ludzie uważali, że ochrzczenie takiego dziecka przyniesie szczęście chrzestnym rodzicom (jako ciekawostkę można podać fakt, że w metrykach cerkiewnych z XVIII w. parafii w Czyżach znajdujemy zapisy, mówiące o tym, że niekiedy nieślubne dziecko było chrzczone więcej niż przez jedną parę chrzestnych rodziców!).

Jeszcze teraz na wsiach mówi się, że można określić płeć dziecka: „jak na syna, to baba chorosza, a jak na doczuku, to zara brydka”.

Kobiecie w ciąży zabraniano być matką chrzestną. Tak jest też dzisiaj – kobiety w ciąży nadal nie zostają chrzestnymi matkami, bo według słów informatorów – przyniesie to nieszczęście zarówno chrzczonemu dziecku, jak i temu, które ma się urodzić. Jest to być może pozostałość po dawnych czasach, gdy wiele rodzących kobiet umierało w połogu i ryzykowne było branie kobiety w ciąży za chrzestną.

Kobiecie w ciąży zabraniano m.in. zaglądania przez dziurkę, np. w drzwiach, nadlewania wody wyciąganej ze studni, ale nie zabraniano ciężko pracować aż do momentu połogu. Z drugiej jednak strony ludzie nie mogli jej odmówić, gdy przyszła coś pożyczyć – „bo jak odkażesz, to myszy wsio zjidiat”.