PODLASIE – BIELSK – LUDNOŚĆ I JEJ ZWYCZAJE

Roch Sikorski

PODLASIE – BIELSK – LUDNOŚĆ I JEJ ZWYCZAJE

Ślady wykazują, że Bielsk był niegdyś daleko większym miastem, o czym świadczą bruki, które w każdą stronę można na pół wiorsty liczyć, a przez to w przybliżeniu wnosić można, że Bielsk, który obecnie około 2 000 ludności liczy, mógł jej mieć dwa razy prawie tyle. Ludność musiała się wzmagać aż do końca panowania Władysława IV, a klęska, która i Bielsk, i wiele miast i wsi w tych stronach wyniszczyła, zapewne przez najazd Szwedów za Jana Kazimierza nastąpiła. Odtąd coraz wzmagający się bezrząd nie sprzyjał ludności miasta, czego bolesne ślady pozostały po całym Podlasiu. Drohiczyn ze stolicy stał się małą mieściną (Liczne kościoły świadczą o jego wielkości), a że Bielsk lepiej się trzymał wskazuje na to wzgórze, które dziś Zamkiem królowej Bony* nazywają, jak i Liczne mogiły Szwedzkimi nazywane.
Za czasów pruskich Bielsk cokolwiek się podniósł, ale nigdy nie doszedł do dawnej świetności. Podlasie to miało szczególnego, że gdy na całej Litwie i Białorusi unia zastąpiła wyznanie greckie, w Bielsku i Drohiczynie greckie cerkwie pozostały.
Powieść niesie, że gdy w 1623 r. w mieście Witebsku arcybiskup Jozafat, którego Kościół później beatyfikował, z całą gorliwością unię zaprowadzał, część żarliwszych zbuntowała się i unikając jurysdykcji królewskiej, schroniła się do Podlasia. A że ten kraj chętnie każdą ludność przyjmował, przeto pozostawiono ich w spokoju przy swej wierze. Stąd też i w Bielsku dużo osiadło nieunitów. Całe wsie, a szczególnie Augustowo, gdzie mieszkał mój druh Petro, spokojnie wyznawały wiarę nieunicką.** Mam to w podaniu, że mój protoplasta, który z okolic pińskich pochodził, był także w tej zawierusze i emigrując osiadł w Bielsku. Potomkowie jego naprzód przyjęli unię, a następnie przeszli na obrządek łaciński, bo szlachta okoliczna wiedząc, że ze szlachty pochodzą, do tego ich przywiodła. A że byli poprzednio uniatami, to wiem z tego, że kiedy do grobu Chrystusa na Wielkanoc w braku żywych rycerzy trzeba było malowanych, malarz portretowy, będący w nieprzyjaźni z moim pradziadem, przez zemstę w karykaturze zrobił portret jego i odtąd jako rycerz corocznie strzeże grobu Chrystusa w cerkwi zwanej Preczystą. Ojciec mój zaś, pragnąc mnie utwierdzić w obrządku łacińskim, zaprosił na mego ojca chrzestnego biskupa.
Jakkolwiek wyznania religijne stanowiły różnice, wszakże księża uniccy, pochodząc po większej część z klasy miejskiej, wiele się przyczyniali do zjednoczenia. Znaczna ich liczba była istotnie oświeconych; byli też kochani od panów, jako zwykle mniej wymagający od księży łacińskich i lubiani od włościan, bo byli ich obrońcami, nauczycielami, przyjaciółmi. Przez staranne wychowanie synów swoich, pociągali mieszczan do oświaty i stąd to pochodziło, że wielu wydała ta ziemia ludzi znakomitych w rozmaitych gałęziach wiedzy.
Stąd też wyszło wiele młodzieży do Uniwersytetu Wileńskiego i jak słyszę w ostatnich czasach Gimnazjum Białostockie słynęło z tego, że dostarczało dobrze wykształconych uczniów; drobna szlachta chętniej szła za tym przykładem i wszystkie klasy ubiegały się o wykształcenie, bo nawet włościanie szli do gimnazjum i znałem kilku zaszczyt krajowi przynoszących.
Bielsk jest miastem pobudowanym w staropolskim guście. Głównym jego punktem jest rynek obszerny, na środku którego stoi ozdobny ratusz murowany, bez wieży. Jest w Bielsku także oprócz kościoła farnego, murowany klasztor oo. Karmelitów, ale od czasów pruskich otrzymał inne przeznaczenie. Cerkwi unickich było 4, jest i cerkiew a raczej sobór grecko-rosyjski.* Blisko miasta leży rezydencja starostwa, zwana Hołowiesk i osada z młynem nadana przez Branickich, a nazwana Klementynowem.** Oprócz rynku głównego jest rynek koński, ulic kilka bardzo porządnych. Miasto posiada 6 wsi. Rzeczka Biała przecina miasto, łączy się niedaleko, pod wsią Chrabołami z Orlanką i wpada do Narwi.

* W rzeczywistości grodzisko bielskie użytkowane było jedynie w XIII-XIV w.
** Augustowo, podobnie jak Widowo, Spiczki, Szastały. Parcewo i Stryki były tzw. przedmieściami Bielska, tzn. podlegały prawu miejskiemu, tak więc ich mieszkańcy, podobnie jak mieszczanie mogli należeć do prawosławnej parafii przy monasterze Św. Mikołaja w Bielsku. W XVII w. Bielsk był jednych z silniejszych ośrodków prawosławia, tak więc wywodzenie ogółu wyznających w I poł. XIX w. prawosławie mieszkańców Bielska od emigrantów ze wschodu jest bezpodstawne.

Prusacy za swego pobytu* utrzymywali, że w ich kraju pozycja Bielska byłaby bardzo handlowa, bo rzeczka Biała ledwo o milę jest odległa od Nurca, który wpada do Bugu, a kanał niewielki, przy oczyszczeniu j opatrzeniu śluzami, mógłby połączyć Narew z Bugiem. Bielsk miał dawniej stosunkowo do przemysłu kraju, Liczne fabryki koców, kilimów i kożuchów, ale ten przemysł w stagnacji zostaje. Jarmarki bardzo niegdyś Liczne, dziś się zmnielszyły; jedynie targi czwartkowe Licznie są zwiedzane przez okolicznych mieszkańców.** Bielsk miał przywilej, że Żydzi zamieszkiwać w nim nie mogli, ale ten naród tak jak woda wcisnął się przez drobne szczeliny, szeroko się rozpostarł, a lubo Żydzi nie mogą posiadać nieruchomości, wszakże znaleźli sposób na obejście prawa.
Emigracja, która spoza Dniepru w czasie zamieszek religijnych tu napłynęła, dotąd jest spostrzegalną. W czasie Wielkanocy główną odgrywają rolę jak farbowane, a takie rodzaje ciast, jak knysze, to jest pierogi z kapustą i ogólniki, czyli babki z hreczanej mąki, zapewne dalej na zachód nigdzie się nie wypiekają i nie sprzedają jak w Bielsku na rynkach.*
Dziwna rzecz, że prawie każde miasteczko w tak małym kręgu, ma wieje właściwych sobie zwyczajów i różnic bytu. W Drohiczynie na przykład wszyscy, nawet z najniższych klas mówią po polsku, a nawet ci, co są religii greckiej. W Kleszczelach natomiast prawie cały ogół mówi po rusku. W Bielsku znowu połowicznie w kółkach famililnych używa się albo jednego, albo drugiego języka, a ogólny miejski jest język polski. Strój ludu zbliża się więcej do mazowieckiego niż do litewskiego;** mężczyźni tym się od Mazurów różnią, że więcej używają przy kapotach kapturów, a łapcie są tu prawie nieznane, kiedy o kilka mil są już w powszechnym użyciu.
Kartofle dopiero za mojej pamięci zaczęto sadzić, a kawę dopiero Prusacy rozpowszechnili Herbaty zaś daleko później, po objęciu tej ziemi przez Rosjan, używać zaczęto.
Przed Bożym Narodzeniem obchodzą wigilię tym sposobem, że stół nakrywają sianem i na siano dopiero rozściełają obrus. W kącie izby jest umieszczony snop zboża na uproszenie Boga o urodzaj. Są dwie potrawy, które w polskich prowincjach są nieznane, to jest kisiel, galareta z rozgotowanej mąki owsianej z przymieszaniem rozmaitych konfitur i kutia, pęcakz makiem i miodem. A przy tym śpiewy kolędowe śpiewane być muszą, tak ruskie, jak i polskie.
Na św. Jerzego piecze się ciasto ustrojone w rozmaite przepaski nazwane korowaj; z tym ciastem i z rozmaitymi przekąskami familie wyjeżdżają lub wychodzą na swoje pole i powtarzają po polu tym korowajem dla ściągnięcia błogosłowieństwa niebios, a potem przy zabawach go spożywają. Korowaje te są niezbędnie potrzebne dla ślubów; druhna i drużbowie roznoszą je, zapraszając na wesele, które później odbywa się prawie tak samo jak we wszystkich prowincjach.
Zapusty, nazywane gdzie indziej ostatkami, tylko przez trzy dni obchodzą tańcami, maskowaniem się i innymi zabawami. Łacinnicy przedłużają zapusty jeszcze o trzy dni do Popielca, Rusini kończą je w Maślaną niedzielę.
Jest zwyczaj, że poświęconymi różdżkami, które pielęgnują i do zieloności zawczasu doprowadzają, jedni drugich [w Palmową niedzielę] jak najmniej budząc biją i wymawiają:

Werba bje, ne ja bju,
Za tyżdeń Welikdeń!

Wielkanoc tym się różni, że mnóstwo przygotowują jaj farbowanych, zwanych pisankami. Różne przy tym gry wynaleziono: albo idą na wybitki i ten wygrywa, który uderzając czubkiem w czubek tłucze jajo, bądź jest rodzaj gry jak w kręgle: zestawiają pochyło dachówkę lub żłóbek i z takowego spuszczają bądź zupełnie wolno, bądź z przysileniem jajka, a ten zabiera, którego jajko trafia w znajdujące się na placu poprzednio wypuszczone.
Święcone tak się obchodzi jak w reszcie kraju, tylko ludzie greckiej religii po rosyjsku Paschę święcą. Biedni chłopcy w czasie Bożego Narodzenia chodzą śpiewać pod oknami lub w sieniach kolędę a na Wielkanoc chodzą z oracjami po woloczebnym, to jest na włóczęgę i zbierają mięsiwa i jaja, a potem robią sobie ucztę. Wszyscy witają się na Wielkanoc wymawiając: Chrystos Woskres!
W wigilię św. Jana nie obchodzą tu Sobótek, jak w innych prowincjach Polski, przez rozniecenie ogni, ale wychodzą do Jasów, bo tam w tę noc ma kwitnąć paproć, a komu taki kwiatek wpadnie w cholewę buta, to taki szczęśliwym będzie.
Dawniej święta łacinnicy obchodzili podług kalendarza gregoriańskiego, a ruscy podług juliańskiego, ale po wcieleniu tej prowincji do Rosji ci i ci obchodzą wspólnie święta podług juliańskiego kalendarza. Przez ścieranie się codzienne dwóch języków, jeden na drugiego ma wpływ widoczny i często stąd nastaje taka mieszanina, że tylko wymawianiem różnią się. I tak Rusin do księdza mówi: Dobrodej, na pana i panią domu: Jegomost i Imost, pieniądze nazywają hroszy itp.

* Oczywiście chodzi tu o zwyczaje kulinarne rdzennej ludości ruskiej (ukraińskiej), zamieszkującej Bielsk od chwili jego powstania w XII w. nie zaś domniemanych uchodźców.
** Autor ma tu na myśli strój mieszkańców graniczących z pow . bielskim obszarów dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. a więc Białorusinów nie zaś rzeczywistych Litwinów.

* Do Prus Bielsk należał w latach 1795-1807. W 1807 r., na mocy układu w Tylży przeszedł pod panowanie rosyjskie, trwające do 1915 r .
**Autor w innym miejscu pamiętnika, odnoszącym się do czasów rosyjskich, pisze: Na targi czwartkowe czekali wszyscy z utęsknieniem, bo w ten dzień robiono zapasy na cały dzień. Włościanie jesienią zwozili cale barany polinięte bez skóry, którą oddzielnie kuśnieżom sprzedawali; za 40 lub 50 groszy można było takiego barana kupić: co dostarczało na kilka dni obfitego pożywienia. Żyta korzec był już dobrze zapłacony po 4 zł, pszenicę 6 lub 8 zł, owsa korzec l zł 10 groszy, i stosunkowo za inne przedmioty, przeto rzemieślnicze lubo za swe wyroby tanio brali, ale byli „. stanie opędzić potrzeby, a prawie wszyscy byli miejscowi i rzadko Niemiec, który z dawniej poglądach pozostał, – było ich tylko paru piekarzy. Przysmaki dla dzieci, jak osuszki, obważanki i pierniki przywozili w czwartek Żydzi Z Orli, a za 3 grosze obwarzanek był prawie tak duży jak mały chomąt. Ogólniki zaś, czyli babki Z hreczanej mąki, kołocze czyli ruskie pierogi z kapustą bib cebulą, wypiekali szczególnie Rusini.

Polacy zaś mówią np. Ślozy się mu pokocily z oczu, to jest, łzy mu się wytoczyły z oczu. Raz posłałem do Francuza chłopca za interesem, a ten zdając raport powiedział, że „tam Niemcy po lutersku brzechają”, to ma znaczyć, że po niemiecku szczekają.
Dziwna rzecz, że do łajania każdy Polak używa rusińskiego języka, zdaje się, że to brzmi dobitniej. W kłótniach albo sporach Rusin nazywa Polaka: a ty ślepy Mazurze, co żytniczki jadasz! to jest myszy polne. Polak znowu: a ty syzmatyku, złodzieju !
Na wymawianie właściwego języka, także ta mieszanina wpływa. Przeciąganie Podlasian pochodzi z wpływu ruskiej mowy, a ruska mowa przeciwnie naszpikowana jest obficie polszczyzną.
Dla Rusina jest trudne zachowanie różnicy, gdzie należy używać w polskiej mowie rz a gdzie r, stąd po miasteczkach mówią często przeciwnie np.: repa, grzoch, zamiast rzepa, groch.
Przy żniwach i okrężnem śpiew ich jest przeciągły i smutny, tak jak wszystkie ruskie śpiewy. Kiedy Polacy żną z Rusinami, każdy śpiewa swoim językiem, ale tłumaczyć nie potrzeba. Polak śpiewa:

Dożęli żyta, dożniemy jarki,
Nie żałuj panie piwa, gorzałki;

a Rusin:

Dożali żyta, dożnem i jarki,
Ne żałuj, pane, piwa, horyełki.

Rusini prawie wszystkich, co po polsku mówią, nazywają szlachtą i tak dojeżdżającemu do dworu na zapytanie odpowiedzą: Pana dolna nema, no szlachta je, co znaczy, że są oficjaliści w domu. Tak Rusini jak Polacy nie pominą się w drodze bez powitania: Rusin mówi: Bud’ pochwalon Isus Christos, odpowiadają mu: na Wiki Wikow.
Wielu bardzo wyrażeń tu nasłuchać się można, których mi się nie zdarzyło gdzie indziej słyszeć: np. pańskiego* lata, t.j. przeszłego roku; hody znaczy dosyć; może to jest wyraz ruski, ale powszechnie używany; wyraz czuć tu jest nadużywany, bo znaczy zapach, dotykanie, słyszenie; zamiast słuchaj mówi się czujesz, a nawet czuć** nie przyszedł, to znaczy: ledwie nie przyszedł.

” Prawdopodobnie przekręcone przez wydawców łońskiego (łuonśkoho roku).
” Oczywiście ten ukrainizm nie pochodzi od wieloznaczeniowego czasownika czuti, czuty [ czuć, odczuwać, słyszeć] lecz od przysłówka czut ’ [ledwie ].

Jeszcze na jeden przedmiot muszę zwrócić uwagę. Rzadko która okolica ma tyle nagromadzonych przesądów, ile kraj tutejszy. Co zostało po dawnych Jaćwingach,* Litwinach, jako tu niegdyś panujących, dalej wszystko, co Ruś z sobą przyniosła i co polska ludność przyniosła od Zachodu, wszystko tu jest pomieszane i żyje w umyśle ludu. Gdy miotła w kącie stoi, gdy solniczka przewróci się na stole, gdy kto próg lewą nogą przestąpi, gdy przez próg wita się z przyjacielem, gdy koń parsknie lub nogą kopnie, gdy wrony za kraka ją, gdy puszczyk odezwie się, gdy nietoperz przeleci, gdy pies zawyje, gdy trzy świece palą się w izbie, gdy trzynastu do stołu zasiądzie, – wszystko to stanowi złą wróżbę. Dni feralne obserwują się święcie. Istnieją tu upiory, wilkołaki, czarownice czyli wiedźmy i nieprzeliczone mnóstwo innych.

[Roch Sikorski] „Łyki” i „kołtuny”. Pamiętnik mieszczanina podlaskiego (1790-1816), wyd. Kazimierz Bartoszewicz, Kraków 1918.

* Autor powtarza tu Długoszową legendę o zamieszkiwaniu Jaćwingów również w okolicach Drohiczyna i Bielska.