Fakty, mity i… samodzielne myślenie

Eugenia Żabińska, Fakty, mity i… samodzielne myślenie, – „U Siebie. Gazeta Bielska”, nr 3/1993, s. 4.

Oducza się umysł powoli
czego uczył się długo
Seneka

„U Siebie” próbuje zachęcić mieszkańców Bielska do wypowiedzenia się na jego łamach w sprawie współżycia ze sobą poszczególnych grup narodowych. Na razie efekty tego apelu są mizerne. Ludzie, owszem, dużo mówią, ale pisać…? Jednak na pewno każdy ma własne zdanie w tej kwestii, spróbujmy więc chwycić za pióra i podzielić się swoimi przemyśleniami.
Współistnienie różnych grup narodowych wymaga dużo dobrej woli i wiedzy, o ile rzeczywiście ma być oparte na zasadach zrozumienia i wzajemnego poszanowania. Dobra wola jest konieczna dla przełamywania stereotypów. Jeszcze dzisiaj wielu ludzi nie chce mieć do czynienia z innymi ponieważ „oni są…” Jacy są naprawdę, nawet nigdy nie próbowali sprawdzić, oni po prostu „wiedzą”. Na tej samej zasadzie małe dzieci „nie lubią” czekolady, a dorośli nie lubią na przykład tych o nazwiskach kończących się na -uk, czy inni tych na -ski. Z dzieci śmiejemy się, a co robimy gdy mamy do czynienia z takimi dorosłymi ?
Dobra wola to pewnego rodzaju otwarcie. Otwarcie na inne sposoby myślenia, zachowania. Dano nam, ludziom, rozum więc korzystajmy z tego dobrodziejstwa. Nie kierujmy się tylko „instynktem stadnym”. Spróbujmy od czasu do czasu w coś wątpić. Można by powiedzieć – wątpię więc myślę, myślę więc jestem, a jestem człowiekiem rozumnym. Jeśli dołączymy do tego wiedzę, czasami zaskoczymy samych siebie.
Dobra wola i wiedza muszą współistnieć, nie wystarczy tylko jedna z nich. Cóż nam po wiedzy gdy zabraknie dobrej woli by przyznać, że białe jest białe, a co po dobrej woli gdy nie wiemy co to jest białe? To są rozważania teoretyczne. Lepiej zilustruje to przykład. Przykład budzący wiele emocji, ale tym lepiej.
Mamy stereotyp: mieszkańcy Bielska, którzy nie są Polakami to Białorusini. Czy wielu z nas potrafiło w to wątpić? Oczywiście, wielu z nas w to wątpiło i wielu wątpi nadal. Zbyt odległy jest dla nich język białoruski, za bardzo „czuć” Ukrainą obrzędy i pieśni, niektórzy przeżyli swego rodzaju szok przypadkiem usłyszawszy Radio Kijów, jeszcze inni zadali sobie trochę trudu, poszperali w historii i zobaczyli, że z niej wcale nie wynika nasza „białoruskość”. Ale latami wbijano nam to do głowy, więc stworzono stereotyp.
Teraz powstaje pytanie – co będzie z dobrą wolą i jak jest z wiedzą?
Mnie osobiście przeraża fakt, że bardzo wielu ludzi pomimo posiadanej wiedzy nie potrafi przeciwstawić się stereotypom. Moja znajoma zwierzyła mi się: „Wiem, że jestem Ukrainką ale co będzie gdy powiem o tym głośno, co na to powie Ola, Jola i Mariola?” Czyli jednak „instynkt stadny” jest bardzo silny.
Inni oczywiście posiadają dużo dobrej woli (a nawet i siły woli), ale brakuje im wiedzy. Żyjemy jednak w ciekawych czasach i dostęp do informacji jest coraz łatwiejszy. Kiedyś łatwo było nam wmawiać białoruskość, bo praktycznie kontaktu z ukraińskością nie mieliśmy. Polacy woleli widzieć w nas Białorusinów, my woleliśmy już być Białorusinami niż Polakami. Innej alternatywy nie było.
Teraz co niedzielę możemy słuchać audycji w języku ukraińskim z Białegostoku. Zaraz po niej jest audycja w języku białoruskim. Wreszcie mamy możliwość poznawania a więc i poddawania w wątpliwość. Każdy może przekonać się co jest mu bliższe. Ale i tutaj jest wiele faktów zaciemniających realia. Redaktorzy audycji białoruskich co i raz serwują nam „białoruskie” piosenki, które mają tyle wspólnego z białoruskością, że są na ten język przetłumaczone, a i to nie zawsze. Więc kiedy słyszę „białoruską” piosenkę pro czornobrywu hąrnu diwczynu to nie wiem czy śmiać się czy płakać.
Rozumiem działaczy białoruskich, że muszą w jakiś sposób bronić się przed realiami, ale może by wyszukali coś bardziej subtelnego. Udowadnianie, że jesteśmy „dekającymi” i „okającymi” (Białorusini „dziekają” i „akają”) Białorusinami w prostej linii prowadzi do wniosku, że tak naprawdę to języka ukraińskiego nie ma, gdyż jest on dialektem białoruskiego. Powoli tracę orientację – o co tu chodzi ?
Nie próbuję nawet wyczerpać tutaj argumentów (i epitetów) strony białoruskiej bo jest to temat-rzeka. Ale chciałabym żebyśmy chociaż raz pomyśleć dla siebie a nie dla Oli, Joli i Marioli. Może wtedy łatwiej nam byłoby określić swoją narodowość zgodnie z wiedzą i sumieniem (odnosi się to zresztą nie tylko do kwestii samookreślenia i dotyczy każdego z nas bez względu na narodowość). Być Ukraińcem wcale nie jest gorzej niż Polakiem czy Białorusinem, może tylko trochę trudniej, bo do Polaków i Białorusinów już wszyscy zdążyli się przyzwyczaić.
Nie chcę by ktoś mi zarzucał, że wmawiam ludziom ich ukraińskość. Przepraszam, z góry zastrzegam, że nikomu nic nie wmawiam, nikogo nie chcę do niczego zmuszać, może tylko chcę skłonić do odrobiny samodzielności w myśleniu. Jeżeli czytelnicy wątpią czy też nie w swoją białoruskość to jest ich osobistą sprawą. Nie chciałabym tylko by dawali się zastraszyć pewnym osobom określającym nas, świadomych podlaskich Ukraińców, „nowaadukawanymi chałopami z dypłomami mahistrau”, czy mianem tych, którzy „hrozna patrasajuczy mikrafonam prymuszajuć ludziej kazać, szto jany ukraincy”. Panowie, nie tędy droga – trochę samokrytycyzmu, trochę kultury, więcej rzeczywistych argumentów – możemy ze sobą rozmawiać, ale nie obrzucajmy się błotem. Nikt jeszcze próbując poniżyć kogoś nie zdołał się wywyższyć.
A więc spróbujmy zamiast mówić „oni są…” poznać, poczytać, porozmawiać. Niektórzy potrafią szanować nawet wroga, a my przecież spieramy się tylko o być czy nie być świadomej ukraińskości pomiędzy Bugiem a Narwią, gdzie ma ona historyczne i etnograficzne podstawy, nie zaś na północ od tego obszaru. Nie rozumiem więc zarzutów strony białoruskiej, że jesteśmy antybiałoruscy. Nic podobnego, my tylko negujemy stereotyp „białoruskości” Bielska, Hajnówki czy Siemiatycz. Jest to chyba logiczne. Na tej logice wyrosła nasza świadomość narodowa.
Więc zostawmy emocje a przejdźmy do faktów, które trzeba jednak przyjąć do wiadomości, czy to się komuś podoba czy też nie. W gruncie rzeczy chodzi nam chyba o to samo – o przerwanie procesu wynaradawiania i o budowę nowoczesnej świadomości narodowej, a to może stać się tylko w przypadku, gdy ludzie poczują, że są rzeczywiście związani z tym co im się proponuje.