Prawosławni Podlasianie mają prawo do ukraińskiej świadomości narodowej

Michał Łesiów, Prawosławni Podlasianie mają prawo do ukraińskiej świadomości narodowej, – „Dyskusja” Kwartalnik Wojewódzkiego Domu Kultury, Białystok, nr 4/24/90 (1990 październik – grudzień), s. 32-34 (fragmenty).

Świadomy ruch w kierunku poszukiwania korzeni narodowych w części Podlasia najbardziej na północ wysuniętej, na styku z żywiołem białoruskim z jednej strony i z polskim – z drugiej, rozpoczął się stosunkowo późno i to wśród młodszych, którzy uświadomili sobie, że należą do narodu ukraińskiego, bo mówią na codzień po ukraińsku.
Uświadamiali oni sobie od dawna, że nie są Polakami, bo wyznają chrześcijaństwo w innym obrządku, w innej formie językowej (cerkiewnosłowiańskiej), bo chodzą do cerkwi, a nie do kościoła. Przejście na obrządek rzymsko-katolicki na tym terenie oznaczało zwykle zmianę narodowości, tak było do niedawna, ale to w świadomości potocznej ludzi funkcjonuje do dnia dzisiejszego. (…)
W okresie międzywojennym i powojennym prawosławnych mieszkańców między Bugiem i Narwią zaliczono do narodu białoruskiego. W okresie międzywojennym był to teren działania Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi, w roku 1939 teren ten został włączony do Białoruskiej Republiki Radzieckiej, po drugiej zaś wojnie światowej w Polsce Ludowej wprowadzono w wielu miejscowościach naukę języka białoruskiego zgodnie z przypisaniem północnych Podlasian, wyznających na ogół prawosławie – do narodowości białoruskiej. To przede wszystkim uchroniło prawosławnych mieszkańców tego terenu (południowo-wschodniej Białostocczyzny) od wysiedlenia w ramach akcji „W” w roku 1947. Takie są w skrócie dzieje utrwalania się białoruskiej świadomości narodowej wśród ludności mówiącej na co dzień potocznym językiem ukraińskim, bliższym niekiedy ukraińskiemu językowi literackiemu, niż na przykład gwary naddniestrzańskie czy karpackie w Galicji Wschodniej. Język białoruski traktowany mógł być przez uczniów jako jeszcze jeden język literacki (obok polskiego, rosyjskiego czy któregoś z języków zachodnioeuropejskich), nie zawsze bowiem uczący się znajdowali wyraźne ślady tożsamości tego języka z ich mówionym na co dzień w domu rodzinnym.
Do języka ukraińskiego, jako przedmiotu nauczania, uczniowie nie mieli i nie mają w zasadzie dostępu w szkole. Dopiero ewentualnie na studiach humanistycznych czy filologicznych studenci z terenu Podlasia mogli mieć styczność z językiem ukraińskim w klubach UTSK, na rzadko prowadzonych lektoratach języka ukraińskiego, gdzieś pod cerkwią po nabożeństwie, rzadko – w samej cerkwi. Taki kontakt z językiem ukraińskim dawał studentom wiele do myślenia, tu się mogła zrodzić myśl o tożsamości ukraińskiej – poprzez tożsamość językową. (…)
To, co przeżyli prawosławni Ukraińcy i grekokatolicy w Polsce po drugiej wojnie światowej, wywołało w nich wielką ostrożność i strach – przede wszystkim przed stereotypem Ukraińca, negatywnym wielce, w świadomości społeczeństwa polskiego, nie tylko komunistów, ale zdecydowanej większości ludu Bożego. Negatywny stereotyp Ukraińca, buntownika, zbrodniarza i kolaboracjonisty, był bardzo poważną przeszkodą w procesie określania siebie jako mówiącego po ukraińsku, a więc Ukraińca, nawet wtedy, gdy ten fakt był uświadamiany w głębi duszy. Odważyli się na to dopiero młodzi ludzie, urodzeni już po wojnie, wychowani w okresie postalinowskim w PRL w okresie względnych jeszcze swobód obywatelskich, ale faktycznie żywy ruch na rzecz świadomości ukraińskiej rozpoczął się na dobre w okresie ogólnego ożywienia wolnościowego w kraju przed 10 laty, kiedy to w Polsce stala się rzecz wielka – ludzie przestali się w swej masie bać, pozbyli się strachu mówienia prawdy obiektywnej i subiektywnej.
Ruch na rzecz wyzwolenia świadomości przynależności do narodu i kultury ukraińskiej na terenie Podlasia ma osnowy (podstawy) najgłębsze, jakie tylko sobie wyobrazić można, a najważniejszym elementem jest mowa ojczysta. Gwary północno-podlaskie są niewątpliwie ukraińskie i co do tego żaden uczciwy filolog czy w ogóle humanista wątpliwości nie ma i mieć nie może. 30 lat temu, podczas moich badań gwaroznawczych, w pewnej wsi w okolicach Siemiatycz rozmawiałem z miejscowymi ludźmi używając ukraińskiego języka literackiego, bo ta forma wypowiedzi wydawała mi się najwłaściwsza dla komunikowania się i zbliżenia do ludzi. I wtedy oni myśleli, że jestem z jakiejś sąsiedniej miejscowości. Miejscowe gwary, żywa mowa ludu na tym terenie ma w sobie wszystkie najważniejsze cechy systemowe, dźwiękowe i gramatyczne, stanowiące o jej ukraińskości. Nie będę ich wymieniał w tym artykule, raczej nienaukowym. Wszystko to przedstawiają i wyjaśniają większe i mniejsze prace z zakresu dialektologii ukraińskiej czy gramatyki porównawczej języków słowiańskich. Językowa granica ukraińsko-białoruska jest wyraźna na tym terenie i znana z badań filologów już od połowy XIX wieku, a może i wcześniej. Osobiście nie wierzę w gwary przejściowe, bo każda gwara musi być jakaś, musi być jakoś określona według podstawowych cech językowych. Uważam nawet, że mówienie o „przejściowości” jakiejś mowy to chytry wybieg, kiedy się nie ma argumentów przeciwko, na przykład, ukraińskiemu charakterowi gwar podlaskich.
Pieśń ludowa i w ogóle folklor miejscowy wiąże niewątpliwie świadomość Podlasian z kulturą ukraińską, a zatem i z narodem ukraińskim. Wiemy, że na tym terenie zespoły ukraińskie cieszą się przeogromną popularnością i wzięciem. Forma kultury duchowej prawosławnych Podlasian okazuje się najbliższa ukraińskiej.
Nie bez znaczenia jest tu również historia, pamięć historyczna, która jest coraz bardziej uświadamiana przez wielu, którzy akcentują powiązania historyczne tych ziem z Rusią Kijowską, Księstwem Halicko-Wołyńskim itp.
Przesłanki do świadomości ongiś „chachłackiej”, „małoruskiej”, a na obecnym etapie rozwoju terminologii narodowościowej – ukraińskiej są więc bardzo konkretne i nikt nie może traktować je lekko czy nawet lekceważąco albo z przymrużeniem oka, nie wolno tego robić nawet działaczom społeczno-politycznym.
Gdy ktoś dojdzie do świadomości bezpośredniego związku z kulturą i narodem ukraińskim, nie może być posądzany o koniunkturalizm czy uleganie mniej lub bardziej tendencyjnym wpływom. Zaliczanie siebie do narodowości ukraińskiej w Polsce, jak dotychczas, żadnego profitu, korzyści nie dawało, a wręcz mogły z tego wyniknąć utrudnienia życiowe. Można więc sądzić, że idea ukraińskości na północnym Podlasiu między Bugiem i Narwią jest czysta i uczciwa, bo oparta na przesłankach najważniejszych dla duchowego i kulturalnego bytowania człowieka w Europie końca XX wieku. A że ruch ten wywodzi się jakby od dołu, od świadomej młodzieży, mniej skażonej pewnymi sensownymi i często bezsensownymi opowieściami o niedawnej przeszłości, patrzącej raczej w przyszłość, którą godnie chciałaby przeżyć, a więc ruch ten ma duże perspektywy powodzenia. Polecałbym przy tym zwolennikom i przeciwnikom tego ciekawego i pięknego procesu tolerancję wzajemną i kulturę polityczną – rzeczy godne człowieka tęskniącego do wspólnego domu europejskiego, poszukującego dla siebie swej małej Ojczyzny, z którą przede wszystkim chciałby się utożsamić.