Ukraińcy na Podlasiu – naród, którego miało „nie być”

Ukraińcy na Podlasiu – naród, którego miało „nie być”

Jerzy Hawryluk


Stało się już stereotypem, odmieniane na wszelkie sposoby w popularnych opisach i naukowych rozprawach, stwierdzenie, iż tzw. Białostocczyzna jest narodowym i kulturowym pograniczem, punktem zetknięcia się opartej na łacińskiej kulturze Zachodu polskości z bizantyńskim Wschodem, uosabianym przez prawosławnych Białorusinów.
Stwierdzenie to, jak każdy stereotyp, jest jednak powierzchowne i w gruncie rzeczy błędne. Rzeczywiście – łaciński Zachód spotkał się tu z bizantyńskim Wschodem. Mimo zgodności zarysu drobniejsze szczegóły tej regionalnej kompozycji wykazują znaczne różnice w stosunku do utartych opinii. Czy przedstawicielami owego mitycznego „bizantyńskiego Wschodu” są wyłącznie Białorusini? Z lektury różnych regionalnych wydawnictw można wnioskować, że tak jest w istocie. Gdy jednak przyjrzymy się dokładniej przekonamy się, że owi „Białorusini” nie są tak stuprocentowo białoruscy. Przyjęło się, że mianem „Białorusinów” określa się ogół wyznawców prawosławia, zamieszkujących południowo-wschodnią część woj. białostockiego – w przeciwstawieniu do Polaków-katolików. Jeśli odniesiemy to określenie do prawosławnej ludności Narewki, Siemianówki, Zabłudowia, Gródka czy Michałowa to rzeczywiście będzie ono miało swój głęboki sens i zasadność. Nadużyciem już jednak będzie nazywanie Białorusinami prawosławnych mieszkańców wsi i miast pomiędzy Bugiem a Narwią. Ludność ta bowiem pod względem języka, materialnej kultury ludowej i folkloru należy do ukraińskiego obszaru etnicznego. Trudno z kolei nie zaliczyć do białoruskiego etnosu białoruskojęzycznych katolików z okolic Sokółki czy Dąbrowy Białostockiej.
Jak więc widzimy, tzw. Białostocczyzna jawi się jako region pełen anachronizmów, sprzeczności i nieporozumień (jeśli nie chcemy użyć słowa fałsz czy obłuda). Anachronizmem jest bowiem określanie i samookreślanie narodowości na podstawie przynależności wyznaniowej. Jest to przede wszystkim brak znajomości własnej kultury i korzeni narodowej tożsamości. Jakaż może być inna przyczyna tego, że chodzący do katolickiego kościoła Białorusin staje się Polakiem, a modlący się w prawosławnej cerkwi Ukrainiec zostaje automatycznie „ochrzczony” mianem Białorusina. O ile w pierwszym przypadku jest jeszcze zachowana jakaś logika (Kościół katolicki ma oczywiście czysto polski charakter narodowy), to w drugim przypadku stajemy bezradni przy próbie zrozumienia zjawiska. Daremny jest bowiem wysiłek doszukania się jakiegoś śladu białoruskości na terenie parafii warszawsko-bielskiej diecezji Cerkwi prawosławnej. Poza kilkoma przygranicznymi parafiami (Białowieża, Lewkowo Stare, Siemianówka, Narewka) obejmuje ona swymi granicami wyłącznie ukraińskojęzyczne parafie na południu od rzeki Narew (trzy etnicznie ukraińskie parafie na północnym jej brzegu – Ryboły, Puchły, Trościanka – początkowo po wojnie należały do diecezji białostocko-gdańskiej, lecz w 1958 r., gdy metropolitą był Ukrainiec spod Białej Podlaskiej, Makary Oksijuk, przyłączono je do diecezji warszawsko-bielskiej, obejmującej wówczas także Podlasie Południowe i Chełmszczyznę). Językiem liturgii jest tu język cerkiewno-słowiański, kazania są zaś wygłaszane po rosyjsku (chociaż metropolita Bazyli przy wizytacjach niektórych parafii sporadycznie używał języka ukraińskiego). Nawet w bezpośrednich kontaktach z parafianami większość księży używa języka rosyjskiego, co przez ogół wiernych przyjmowane jest z chrześcijańską pokorą i aprobatą. Identyczna sytuacja jest zresztą na obszarze etnicznie białoruskim.
Używane przeze mnie w stosunku do mieszkańców południowo-wschodniego skrawka woj. białostockiego określenie „ludność (etnicznie) ukraińska” może być dla wielu czytelników swego rodzaju odkryciem. Dlatego też niezbędne jest chociażby skrótowe przedstawienie zasadności tego określenia. Sięgnijmy zatem w odległą przeszłość.
Środkowe Pobuże, a więc przylegające do Bugu obszary obecnego woj. białostockiego, bialskiego i siedleckiego, było od najdawniejszych czasów obszarem przejściowym pomiędzy wschodnią i zachodnią Słowiańszczyzną. Już w początkach n.e. przebiegała tu rubież graniczna pomiędzy słowiańską kulturą zarubiniecką a germańską (dawniej uważaną za zachodniosłowiańską) kulturą wenedzką. Ówczesna sytuacja osadnicza była jednak bardzo zmienna. Kształtowanie się stałych obszarów osadniczych rozpoczęło się około połowy VI w. n.e. Ludność wschodniosłowiańska, przybyła z Wołynia, południowego Polesia i górnego dorzecza Bugu, osiedlała się na obu brzegach środkowego Bugu, sięgając na zachodzie po ujście Nurca i Liwca, gdzie stykała się z ludnością mazowiecką. Na północ od Narwi, oddzielone obszarem bagien i puszcz, rozciągały się siedziby Jaćwingów, ludu spokrewnionego z Liwinami i Prusami.
Osadnictwo wołyńskie nasiliło się w X w. n.e., gdy środkowe Pobuże objęte zostało granicami rosnącej stale w potęgę Rusi Kijowskiej. Centralnym grodem był Brześć, któremu podlegał obszar obecnego zachodniego Polesia i Podlasia, wyznaczony w przybliżeniu naturalnymi granicami opartymi o rzeki Narew, Nurzec, Liwiec i Włodawka. Właśnie w okresie państwowości ruskiej, trwającym na tym obszarze od X do połowy XIV w., powstały główne grody Ziemi Brzeskiej (późniejszego woj. podlaskiego) – Drohiczyn, Bielsk, Mielnik, Brańsk, Suraż.
Gdy w drugim ćwierćwieczu XIV w. doszło do upadku Rusi Halicko-Wołyńskiej, będąca jej północną rubieżą Ziemia Brzeska znalazła się we władaniu litewskim, stając się częścią włości władającego w Trokach księcia Giedymina i jego następców – Kiejstuta i Witolda.
Chociaż XIV i XV-wieczne dokumenty określają Ziemię Brzeską mianem ruskiej, to jednak jej bezpośrednie sąsiedztwo z Mazowszem i Małopolską nieuchronnie prowadziło do osadniczej penetracji przez ludność polską. W miastach osiadali polscy mieszczanie, dla potrzeb których fundowane były przez władców litewskich kościoły katolickie. Szczególnie aktywny był tu książę Witold, który nadając miastom niemieckie prawa miejskie, starał się ściągać do nich katolików – np. w przywileju dla Bielska z 1430 r., zastrzegał, iż wójt osadzać w nim może jedynie katolików – Polaków i Niemców, na potrzeby których fundował pierwszy kościół. Później prawami miejskimi objęto jednak wszystkich mieszkańców, bez względu na wyznanie i narodowość.
W XV – początku XVII w. ukształtował się też układ stosunków etnicznych w miejscowościach wiejskich ówczesnego woj. podlaskiego, który w ogólnych zarysach przetrwał do chwili obecnej. Jak stwierdza prof. Jerzy Wiśniewski, badacz procesów osadniczych na terenie woj. białostockiego, już w XV w. ukształtowała się wschodnia granica, przeważnie drobnoszlacheckiego osadnictwa mazowieckiego. Zwarty jego obszar wytyczyły mazowieckie wsie: Falki-Filipy, Warpechy, Niewinowo Stare, Malinowo, Łubin, Pietrzykowo-Krzywokoły, Malewice, Wiercień Wielki, Korzeniówka, Sady, Wierzchuca. O takim przebiegu granicy zadecydowało utrzymanie się, mimo licznych w XIV w. wojen litewsko-polskich i łupieżczych wypraw krzyżackich, osadnictwa ruskiego w okolicach Drohiczyna, Bielska, Brańska i Suraża.
Ostatnim znaczącym konfliktem zbrojnym było zajęcie w latach 1440-1444 ziemi drohiczyńsko-bielskiej przez mazowieckiego księcia Bolesława. Później zapanował na Podlasiu, trwający prawie dwa stulecia, okres pokoju umożliwiającego ożywienie procesów osadniczych. Wzmocnieniu uległo osadnictwo ukraińskie pomiędzy Bugiem i Narwią, wokół wspomnianych już starych grodów. Jednocześnie ludność ukraińska z okolic Brześcia i Kamieńca zasiedlała pustki i puszcze na południowy wschód od Bielska (powstaje m.in. Orla i Milejczyce). W końcu XV w. kolonizacja ukraińska przekroczyła Narew, kierując się w stronę Zabłudowia, a nawet Tykocina, Choroszczy, Knyszyna i Goniądza, ulegając jednak z czasem asymilacji z przeważającą ludnością polską lub białoruską, która od północnego wschodu kolonizowała pustki pojaćwieskie.
Tak więc w XVI w. zaczęła na północ od Narwi formować się etniczna granica ukraińsko-białoruska. Chociaż ludność ukraińska swój etniczny charakter zachowała jedynie na terenie trzech wspomnianych parafii, to jednak niektóre ukraińskie cechy możemy zauważyć w białoruskich gwarach okolic Zabłudowia, a nawet i dalej na północ (w XIX w. niektórzy badacze polscy i rosyjscy zaliczali nawet gwary zabłudowskie do północnej grupy gwar ukraińskich). Na południe od Narwi zetknięcie się osadnictwa białoruskiego z ukraińskim nastąpiło nad rzeką Narewką w pierwszej połowie XVII wieku.
Opisany tu skrótowo proces kształtowania się granic obszaru zajętego przez ludność ukraińską zakończył się więc około połowy XVII w. W okresie późniejszym następowały jedynie drobne zmiany sprowadzające się do polonizacji ludności ukraińskiej we wsiach i miasteczkach położnych wśród przeważającej ludności mazowieckiej (np. okolice Brańska, Wysokie Mazowieckie, Hodyszewo).
Odrodzenie i Reformacja, które tak silnie pobudziły kulturę XVI-wiecznej Europy stały się też bodźcem ożywiającym kulturę ówczesnej Ukrainy i Białorusi. Mimo różnic etnicznych Ukraina i Białoruś żyły wówczas wspólnym życiem kulturalnym, podobnie jak i w innych krajach, ściśle związanym z życiem religijnym. Ożywczy prąd nie ominął też Podlasia. W miastach powstają tu zrzeszające prawosławnych mieszczan i szlachtę bractwa cerkiewne, które stają się też ogniskami kultury, później zaś, po zawarciu cerkiewnej unii w Brześciu, organizują nie godzące się na przystąpienie do unii rzesze wiernych, pozbawione swej hierarchii. Odnowienie i ponowne uznanie przez władze państwowe Rzeczypospolitej prawnego istnienia na Ukrainie i Białorusi Cerkwi Prawosławnej nie umniejszyły jednak znaczenia bractw na pogranicznym obszarze Podlasia (od 1569 r. włączonego bezpośrednio do Korony Polskiej). Załamanie przyniósł rok 1655 i zapoczątkowany tzw. potopem szwedzkim siedmioletni okres walk i wojen, który zamienił podlaskie wsie i miasta w wyludnione ruiny i zgliszcza. Z tego upadku, zarówno gospodarczego jak też i kulturalnego, Podlasie już się nie podniosło.
Po dokonanym w 1795 r. ostatecznym rozbiorze Rzeczypospolitej północna część Podlasia znalazła się w granicach tzw. Prus Nowo-Wschodnich, pozostając w pruskim władaniu do 1807 r., gdy to Napoleon oddał okręg białostocki carowi rosyjskiemu. Właśnie „pruskiej dokładności” zawdzięczamy przeprowadzenie pierwszego spisu ludności (ok. 1800 r.). Według uzyskanych wówczas danych, pomiędzy Bugiem a Narwią (a więc na terenie ówczesnego pow. bielskiego i drohiczyńskiego) mieszkało ok. 40 tys. ludności ukraińskiej – 37.983 unitów i ok. 2 tys. prawosławnych (głównie w Bielsku i Drohiczynie, gdzie przy klasztorach przetrwały parafie prawosławne). W ówczesnym pow. bielskim ludność ukraińska stanowiła ponad 92% ogółu mieszkańców, w drohiczyńskim zaś ok. 15%.
Kształtowanie się współczesnej świadomości narodowej wśród narodów zamieszkujących naszą część Europy rozpoczęło się wraz z pierwszą połową XIX w. Szukanie własnych korzeni historycznych nie ominęło też inteligencji ukraińskiej części Podlasia, reprezentowanej prawie wyłącznie przez kler, częściowo też mieszczan. Po wojnach napoleońskich, które dodały nowej siły ideom narodowym, na Uniwersytecie Wileńskim powstało koło ukraińskiej i białoruskiej młodzieży (przede wszystkim synów księży unickich), które zaczęło zajmować się zbieraniem dokumentów i pamiątek mówiących o historii swej Cerkwi i narodu. Na czele tej grupy stali Ignacy Daniłowicz (1787-1843, syn proboszcza z Hryniewicz pod Bielskiem) i Michał Bobrowski (1785-1848, syn proboszcza a Wólki Wygonowskiej koło Kleszczel). Mimo jednak znacznych osiągnięć naukowych, zwłaszcza Daniłowicza i Bobrowskiego, koło to nie stało się ogniskiem ukraińskiego i białoruskiego odrodzenia narodowego, sam zaś Uniwersytet Wileński został rozwiązany po stłumieniu Powstania Listopadowego.
Lata 20. i 30. XIX wieku to także okres zasadniczych zmian w życiu cerkiewnym, zakończony w 1839 r. włączeniem Cerkwi unickiej w tzw. guberniach białorusko-litewskich do grona wiernych Cerkwi prawosławnej – rosyjskiej. Historyczna Cerkiew prawosławna Ukrainy i Białorusi – podległa patriarsze Konstantynopola Metropolia Kijowska – od której odłączyli się ówcześni ukraińscy i białoruscy unici, została przez podporządkowany carowi patriarchat moskiewski zlikwidowana jeszcze u schyłku XVII w. Po okresie latynizacji i polonizacji form życia duchowego podlaskich Ukraińców nastąpiła jego rusyfikacja. W odróżnieniu od Podlasia Południowego, gdzie unię zlikwidowano dopiero w 1875 r., fakt ten nie wywołał tu większego oporu, chociaż pewne elementy tradycji odmiennych od rosyjskich przetrwały do dzisiaj.
Można bez większej obawy o pomyłkę stwierdzić, iż północną część Podlasia proces kształtowania się nowoczesnej świadomości narodowej ominął w XIX w. całkowicie. Przyczyny należy z pewnością szukać nie tylko w peryferyjnym położeniu tego regionu w stosunku do ośrodków ukraińskiego odrodzenia narodowego. W należącej do Austrii Galicji zagrożeniem dla narodowej odrębności była polonizacja, więc przeciwstawiając się jej sięgano do własnych, dawnych tradycji narodowych (chociaż czasem pojawiało się moskalofilstwo), a poczucie odrębności dodatkowo wzmacniało posiadanie własnej Cerkwi i hierarchii, niezależnej tak od polskiej hierarchii katolickiej jak i Cerkwi rosyjskiej. Na należącym do Rosji Naddnieprzu ruch ukraiński opierał się przede wszystkim na żywym etosie Kozaczyzny i wolnego Zaporoża, zniszczonego przez rosyjski kolonializm. Jego bohaterami był zarówno przywódca antypolskiego powstania Bohdan Chmielnicki, jak też i walczący ze zdradzieckim carem Piotrem I hetman Iwan Mazepa.
Podlasie zaś, będące miejscem ostrej rosyjsko-polskiej rywalizacji, nie miało ani tak wyrazistych tradycji historycznych ani też Cerkwi zachowującej elementy narodowej odrębności, tym bardziej było więc podatne na wpływy zewnętrzne. Na włączonym bezpośrednio do Imperium Rosyjskiego Północnym Podlasiu sukces odniosła strona rosyjska. Umiejętnie przeprowadzone włączenie hierarchii unickiej do Cerkwi prawosławnej usunęło jedyną siłę mogącą przeszkodzić w rusyfikacji miejscowej ludności ukraińskiej i białoruskiej. Jednostki nie godzące się z takim biegiem wydarzeń zasilały szeregi polskiej inteligencji, jak chociażby znany działacz i publicysta demokratyczny Józef Tokarzewicz, ps. Hodi – pochodzący z Bielska.
Z czasem jednak i na obszar ówczesnego powiatu bielskiego guberni grodzieńskiej zaczęły docierać echa kulturalnego i narodowego odrodzenia na centralnej Ukrainie. Przykładem może być powstanie w leżącej na trakcie Bielsk-Narew wsi Kleniki (obecnie przerobione na Klejniki) ukraińskiego teatru ludowego, który w 1909 r. wystawił (przedstawienia odbywały się także w Bielsku) komedię klasyka ukraińskiej dramaturgii Iwana Karpenki-Karego. Informacje o tym wydarzeniu zawdzięczamy zresztą Białorusinowi, synowi proboszcza miejscowej parafii prawosławnej, który zamieścił jego opis w wileńskim białoruskim tygodniku „Nasza Niwa” (nr. 40/1909). Redakcja tygodniku skomentowała to następującymi słowami: „Nasza Niwa” przesyła gorące gratulacje i pozdrowienia pracownikom pierwszego ludowego teatru na grodzieńskim Podlasiu, w krainie zapomnianej przez historię, gnębionej ciężkimi warunkami obecnego życia i szczerze życzy aby teatr ten dopomógł naszym braciom-Podlasianom obudzić się i zrozumieć, iż są oni synami bratniej nam Ukrainy.
Mimo takiej właśnie deklaracji redakcji pierwszego białoruskiego tygodnika, białoruscy działacze narodowi zaczęli niebawem rościć pretensje i do pow. bielskiego, a także do brzesko-pińskiego Polesia. W okresie okupacji niemieckiej, trwającej tu od 1915 do początku 1919 r., udało się stworzyć tu pewną liczbę szkół o białoruskim charakterze. Szkoły te jednak przetrwały jedynie do odejścia Niemców, zaś polska administracja torpedowała wszelkie próby wprowadzenia na ten teren oświaty białoruskiej. Mimo to obszar pow. bielskiego stał się miejscem działania lewicowych i komunistycznych organizacji politycznych, mniej lub bardziej podkreślających swój białoruski charakter.
Oczywiście, jak dowiadujemy się ze wspomnień publikowanych na łamach „Naszego Słowa”, istniały tu przed rokiem 1939 ukraińskie grupy teatralne i chóry – np. w Kleszczelach, Orli, Hajnówce, upowszechniały się utwory ukraińskich klasyków – Kobzar Tarasa Szewczenki, dzieła Iwana Franki, Stepana Rudańskiego, zaś przybycie ukraińskiego zespołu teatralnego ściągało zawsze tłumy widzów, nawet z odległych wsi.
Zasadniczą zmianę przyniosła jesień 1939 r., gdy całe Północne Podlasie i brzesko-pińskie Polesie (również zamieszkane przez ludność ukraińską) włączono do Białoruskiej Republiki Sowieckiej – Bielsk znalazł się w obwodzie białostockim, zaś Hajnówka i Siemiatycze w brzeskim. Jeśli spojrzymy na południową granicę Wielkiego Księstwa Litewskiego (po 1569 r.) i tzw. Kraju Północno-Zachodniego (w latach 1795-1915) to okaże się, że ówczesne władze sowieckie wytyczyły granicę pomiędzy Republiką Ukraińską a Białoruską „według starych map”, nie zwracając najmniejszej uwagi na rzeczywiste stosunki etniczne.
Nowa władza przystąpiła więc do nadawania Podlasiu i Polesiu „białoruskiego charakteru narodowego”. W szkołach, obok języka rosyjskiego, wprowadzono język białoruski, zaczęto wydawać dwujęzyczną prasę (np. w Bielsku wychodziła w wersji rosyjskiej i białoruskiej „Bielska Prawda”), w dokumenty wpisano zaś „odpowiednią” narodowość.
Najtrwalszą „zdobyczą” owego okresu okazało się wprowadzenie jęz. białoruskiego do szkół. Przetrwał on spokojnie okupację niemiecką, a i w okresie powojennym sytuacja nie uległa zmianie, tym bardziej, że we wszystkich dokumentach państwowych ludność okolic Bielska, Hajnówki i Siemiatycz konsekwentnie określano jako „białoruską”. Chociaż tak naprawdę nikt języka białoruskiego nie traktuje tu poważnie – nawet nauczyciele białoruteniści używają go wyłącznie na lekcjach, jednak z uwagi na fakt, że jest on nauczany w szkołach jako „ojczysty”, że działa tu Białoruskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, a w kioskach „Ruchu” sprzedaje się mówiącą o regionalnych sprawach „Niwę”, przyjęło się wśród miejscowych etnicznych Ukraińców mniemanie, że może rzeczywiście są oni „Białorusinami”, a miejscowe dialekty są wobec tego dialektami białoruskimi. Cóż, stawianie spraw „na głowie”, to jedna z cech charakterystycznych dla procesu zwanego „budownictwem społeczeństwa socjalistycznego”. Prowadzi to czasem do sytuacji skrajnie paradoksalnych, czysto humorystycznych. W 1989 r., na letnim rajdzie „Podlasie”, obecna była grupa młodzieży ze Lwowa, rozmawiająca oczywiście jak najbardziej literacką wersją języka ukraińskiego. Jedna z mieszkanek wsi Dubiażyn (nieopodal Bielska), usłyszawszy ich mowę, zakrzyknęła: Jak wy ładnie mówicie po białorusku – zupełnie tak jak u nas. Z kolei białoruska aktywistka z Bielska ze świętym oburzeniem zapytywała: Chyba nie powiesz, że chodyty to czysto po ukraińsku?!.
Tak więc stworzona przez „władzę ludową” izolacja od wszystkiego co ukraińskie i przekonywanie ludzi, że jeżeli już nie są Polakami, to wyłącznie Białorusinami, doprowadziła do zupełnego pomieszania pojęć, wypaczenia obrazu rzeczywistości i w efekcie, do stworzenia „białoruskiej” narodowej iluzji. Zajmujący się tym problemem, pochodzący ze wsi Ryboły, socjolog Włodzimierz Pawluczuk, w podkreśla, iż z określeniem „jestem Białorusinem” … nie wiąże się tu najczęściej poczucie związku z ponadlokalnymi wartościami białoruskimi, z białoruska kulturą lub językiem. … Określenie „białoruski” w tym przypadku jest nazwa własnej grupy etnicznej, a nie własnego narodu i związane z tym określeniem wartości są całkiem inne od wartości narodowych. Tak więc nad Bugiem i Narwią pojawiła się nowa ukraińska grupa etniczna – „Białorusini”.
Oczywiście nie wszyscy godzili się na trwanie w tej „białoruskiej” iluzji. W posiadających jeszcze przedwojenne tradycje ukraińskiego ruchu kulturalnego Kleszczelach, już w 1956 r. powstało koło Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. Po kilkuletnich staraniach, przy znacznych zresztą utrudnieniach ze strony hajnowskiego inspektoratu oświaty, udało się też zapoczątkować w miejscowej szkole podstawowej naukę języka ukraińskiego, z której korzystało pięćdziesięcioro dzieci. „Idylla” trwała jednak zaledwie dwa lata. Jesienią 1968 r. nauczyciel języka ukraińskiego powołany został do odbycia służby wojskowej, a po jej zakończeniu… przeniesiono go do innej miejscowości. Pod wpływem nacisków praktycznie ustała też działalność kleszczelowskiego koła UTSK. „Odpowiednie czynniki” mogły więc odetchnąć – sytuacja w Kleszczelach powróciła do jedynie słusznej normy.
Pewien zachodni socjolog, starając się ująć podstawową różnicę pomiędzy społecznościami Europy Zachodniej i Wschodniej, określił te pierwsze jako społeczeństwa wyboru, wschodnioeuropejskie zaś nazwał społeczeństwami losu. W odniesieniu do ukraińskiej etnicznej społeczności Podlasia, określenie to jest trafne w dwójnasób. Nie tylko określono za nią ustrój i państwowe granice, w których przyszło jej żyć, ale też i samą przynależność narodową. Cóż – los tak chciał… świadomie lub podświadomie zdawali się myśleć wszyscy i godzić z tym losem, nawet doszukiwać się w tym jakiejś korzyści dla siebie.
Jednak wzbierająca po 1980 r. fala nonkonformizmu i w podlaskiej „głuszy” przywróciła normalne znaczenie wielu pojęciom, zdopingowała do działania. Początkowo narodowy ruch podlaskich Ukraińców, w który zaangażowała się przede wszystkim młodzież, miał charakter bardziej kulturalny, oświatowy. Koniecznością chwili było przecież wspólne poznanie się, poznanie własnej, niezafałszowanej historii, kultury, nawet umiejętność czytania i pisania w języku ojczystym trzeba było zdobywać od podstaw. Temu wzajemnemu zbliżeniu, poznaniu, a jednocześnie zamanifestowaniu swej obecności, służyły imprezy krajoznawczo-turystyczne (przede wszystkim rajdy „Podlasie” i „Ziemia Nadbużańska”), ogniska-spotkania po wsiach, udział w ogólnokrajowych imprezach społeczności ukraińskiej w Polsce. Później przyszło odrodzenie koła UTSK w Kleszczelach, organizowanie kół w Czeremsze, Bielsku, Hajnówce, Białymstoku i Włodawie. Pojawiły się też niezależne publikacje – zarówno pojedyncze broszury historyczne i publicystyczne, zbiorki wierszy jak też i periodyki o profilu społeczno-kulturalnym (ukraińskojęzyczne „Osnowy” – od 1987 r.) i informacyjnym (polskojęzyczny „Krąg” – od 1989 r.).
Politycznego wymiaru ruch ukraiński na Podlasiu nabrał poprzez udział w ubiegłorocznych wyborach do Sejmu i Senatu. Ubiegający się o mandat poselski z okręgu Bielsk Podlaski, kandydat ukraiński, Bohdan Martyniuk otrzymał 11,5 tys. głosów (8,5% ważnych głosów oddanych w okręgu). Jest to oczywiście liczba daleko nie zadawalająca, lecz na terenie gdzie do niedawna o „żadnych Ukraińcach” nawet nie mogło być mowy, możemy uznać to za dobry początek.
Nie obeszło się w czasie tych wyborów bez swego rodzaju białorusko-ukraińskiego plebiscytu. Kandydat białoruski, Eugeniusz Mironowicz w skali całego okręgu otrzymał więcej głosów -14,4 tys. (10,7%). Paradoksem jest jednak to, że o ile B. Martyniuk na terytorium ukraińskim, a więc „własnym”, otrzymał 85% oddanych na niego głosów, to E. Mironowicz na obszarze „własnym” – białoruskim, zdobył zaledwie 24% ogółu swych głosów – resztę otrzymał przeważnie na terytorium ukraińskim (74%). Gdyby więc nie półwiekowa już propaganda białoruskości na terenach etnicznie ukraińskich na południe od Narwi, ruch białoruski nawet w skali województwa byłby zjawiskiem zupełnie marginesowym, nie można więc spodziewać się aby działacze białoruscy zechcieli w dobrej woli zrezygnować ze swych wpływów na tym terenie.
Ciekawe jest geograficzne rozmieszczenie obwodów, które poparły ukraińskiego kandydata na posła – chodzi oczywiście o obszar zamieszkany przez ludność etnicznie ukraińską. Przodowały tu zdecydowanie gminy położone bardziej na południe, zwłaszcza Czeremcha i Milejczyce, gdzie B. Martyniuk otrzymał po 35% głosów, dystansując innych kandydatów (tzn. białoruskiego, solidarnościowego i kółek rolniczych). Najbardziej probiałoruskie okazały się (za wyjątkiem Nurca-Stacji) gminy północne – Orla, Narew, Boćki a zwłaszcza Bielsk (w tym też miasto), gdzie E. Mironowicz uzyskał więcej głosów niż B. Martyniuk. Tak więc jedynie w 6-ciu z 18-tu gmin i miast posiadających znaczący odsetek ludności ukraińskiej, długoletnie przekonywanie o jej białoruskości przyniosło rezultat w postaci wyników wyborczych.
Sytuacja narodowościowa jest daleka od jakiejkolwiek normalizacji. Mimo, iż ruch ukraiński zdobywa coraz szersze poparcie, to jednak wypracowywany przez lata stereotyp o Białorusinach mieszkających aż „po Bug”, zdaje się być daleki jeszcze od swej naturalnej śmierci. Z kolei w skrajnie niezręcznej sytuacji znalazł się ruch białoruski, aż do ostatnich lat monopolizowany przez podporządkowane MSW Białoruskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne. To właśnie tej organizacji zawdzięczamy to, że większość kół białoruskich istnieje (z zasady wyłącznie na papierze) na południe od Narwi, muzeum białoruskie budowane jest w Hajnówce, a jego eksponaty pochodzą w znacznej części z obszarów ukraińskich. Także do prawie wszystkich z trzydziestu paru szkół, w których nauczany jest język białoruski (w tym do dwóch liceów ogólnokształcących) uczęszcza młodzież, której językiem ojczystym jest w rzeczywistości ukraiński.
Mamy więc sytuację dosłownie stworzoną do konfliktu. Bez względu jednak na stanowisko reprezentantów innych orientacji narodowych, ruch ukraiński na swym etnicznym obszarze będzie rozwijał się nadal. Jest to nieuniknione w sytuacji, gdy wyrosła z tej społeczności inteligencja przestała szukać narodowych wzorców u sąsiadów, a zwróciła się w stronę swych własnych historycznych i kulturowych korzeni. Podobne zresztą zjawisko ukraińskiego odrodzenia obserwujemy na pozostającym w granicach Sowieckiej Białorusi, Polesiu brzesko-pińskim, gdzie działa już Ukraińskie Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne oraz ukraiński Narodowy Ruch Berestejszczyny (Ziemi Brzeskiej).


„Dyskusja”, Kwartalnik Wojewódzkiego Domu Kultury w Białymstoku, nr 4/1990, s. 3-12 (pod tytułem: „Być albo nie być” podlaskich Ukraińców)